“Dlaczego choreoterapia” Maria Gryczkowska

Miałam szczęście być uczennicą dr Detlefa Kapperta.

Kończąc pod jego kierunkiem kurs instruktorski „Improwizacja ruchu, mowa, symbolika ciała”, a potem „Eksperymentalny teatr tańca” nie miałam wyobrażenia, w jaki sposób wpłynie on na mnie, moje ciało, mój sposób reagowania i budowania relacji z innymi. To, czego doświadczałam w trakcie szkoleń, a także długo po zakończeniu pracy, powoli zmieniało mój sposób postrzegania siebie i innych, dało mi więcej spontaniczności i pewności siebie, budowało moją uważność na innych i coraz większą wrażliwość na otoczenie. To też stało się bodźcem do dalszych poszukiwań i w efekcie, po kilku latach szkoleń, zakończyło certyfikatem choreoterapeuty.

Praca z dziećmi, która jest moim zawodem, wymaga właśnie takiej świadomej, ciągłej uwagi i empatyczności. Sadzę, że jest to także doskonały powód by program dr Kapperta i metody innych, znanych terapeutów tańcem i ruchem wprowadzić do pracy z dziećmi i młodzieżą.

Pisząc to, chcę powiedzieć, że choreoterapia powinna być metodą pracy dotyczącą wszystkich dzieci. Takie cele dydaktyczne jak kreatywność, umiejętności taneczno-fizyczno-muzyczne, doświadczenia ciała i kompetencje społeczne są istotne dla dzieci z każdego środowiska i z każdej warstwy społecznej, bo wszędzie dzieci są narażone na zalew trudnych do pozytywnej weryfikacji bodźców zewnętrznych i przemoc.

Zacytuję myśl wypowiedzianą przez Paula Watzlawicka: „ Nie można wymyślić bardziej niehumanitarnej kary, niż, jeśli byłoby to możliwe, odtrącenie od społeczeństwa i absolutne niezauważenie przez jego członków”.

Człowiek jest istotą cielesną i potrzebuje, z zasady, cielesnej informacji zwrotnej w postaci kontaktu fizycznego: a więc dotyku, przytulania, czucia czyjeś obecności, przebywania w zasięgu wzroku innych i w obrębie słyszalności czyjegoś głosu. Człowiekowi, również, na co dzień, niezbędna jest sztuka. Braku sztuki nie odczuwamy może fizycznie, gdyż z tego powodu nikt jeszcze nie umarł, ale stopniowo stajemy się płytcy, nieokrzesani, wewnętrznie jałowi i nastawieni na nieograniczoną konsumpcję. Szczególnie odnosi się to do młodzieży i dzieci, gdyż one są obrazem natury i tego, co nieskażone w człowieku.

Łącząc w sobie dobrze dobraną muzykę z ćwiczeniami i zadaniami dotyczącymi ciała i sfery odczuwania, odnosząc się do głębokich pokładów poczuć w ciele i przywodząc związane z nimi emocje, choreoterapia staje się doskonałym narzędziem terapeutycznym i profilaktycznym w pracy z dziećmi i młodzieżą.

Dzieci są naszym najwspanialszym osiągnięciem, naszą kontynuacją i przedłużeniem tego, co chcemy zachować. Nie zdajemy sobie, na co dzień sprawy, jaki wpływ mają na nie nasze (dorosłych) preferencje, zachowania, wypowiedziane myśli. Kształtując, najczęściej nieświadomie, ich charaktery kształtujemy świat naszej przyszłości. Obdarzając je tylko dobrami natury konsumpcyjnej, wypaczając zalewem bodźców i dóbr technicznych tworzymy biernych odbiorców luksusu, goniących za „mieć”, podczas gdy „być” (członkiem rodziny, kolegą, przyjacielem, dobrym człowiekiem) staje się nieistotnym, staromodnym dodatkiem. Tworzymy pokolenie osób chciwych, bezczelnych i przesyconych – i jest to winą dorosłych, a nie dzieci, bo to my stwarzamy świat szkodliwy dla naszych dzieci i to nam nie chce się podjąć wysiłku refleksji. Dla dzieci świat bajek, śpiewu, wspólnego z rodziną wykonywania prostych domowych czynności (uczenia ról w rodzinie), obserwowania naturalnej przyrody jest daleko bardziej istotny niż posiadanie nowego telefonu, gry komputerowej czy modnej zabawki.

Z przerażeniem patrzę na strach przed kontaktem i bliskością motywowany obawą przed posądzeniem o „zły dotyk”, dewiację. Za chwilę przestaniemy dotykać nasze dzieci, przekazywać im własne odczucia poprzez gesty i kontakt i spowodujemy, że rozpaczliwie i po omacku będą szukać czułości i bliskości u osób (być może właśnie wypaczonych i nieszczęśliwych) nie znajdując go u rodziców, wychowawców, cioć i nianiek ( i nie mając żadnej skali do porównywania). Wpatrywanie się w migający monitor nie zastąpi ciepła życzliwego drugiego człowieka. Kupno wymarzonej zabawki to nie codzienny wspólny rytuał czytania przed snem czy rozmowy o minionym dniu przy kolacyjnym stole. Mechaniczna zabawka to nie żywe czujące ( i uczące) zwierzę. Dzieciom nie potrzeba ograniczeń, lecz granic. Dzieciom nie trzeba śmietnika konsumpcji, ale bodźców, wrażeń i fantazji do pobudzania wyobraźni. Dzieciom potrzeba kształtowania uczuć, a nie ich wynaturzania w sterylnym, plastykowym otoczeniu.

Utopią, oczywiście, byłoby nawoływanie do zrezygnowania ze zdobyczy współczesnej cywilizacji – naszym zadaniem (naszym, czyli pedagogów, rodziców, dorosłych) jest uczenie wyborów, wyborów sensownych, rozwijających i dobrych w danym momencie, ale i dalszej przyszłości. Uczenie kultury zmysłów poprzez umiejętność właściwego osądu.

Dzieci są dynamiczne i kreatywne. Nieustannie się zmieniają przyswajając atrakcyjne modele zachowań. Żywią namiętność do eksperymentów sportowych, ruchowych, twórczych. Są przy całej swojej ekspansywności jednocześnie strachliwe i agresywne. Agresja dziecięca jest, sama w sobie, budującą; uczy tworzenie granic, dbania o własne bezpieczeństwo, zajmowania własnej pozycji w otoczeniu. Ale musi być konfrontowana z inną egocentrycznością, egoizmem innego dziecka, jego kontrolą i jego pomysłami na ochronę własnych granic – w zderzeniu ze światem agresywnych gier, bajek i filmów (gdzie środkiem ciężkości jest efekt, a nie odczucia drugiej istoty) dzieci uczą się bardzo szybko wzorców przemocy i zimnego wyrachowania. A gdy brakuje moderującego dorosłego (objaśniającego wydarzenia i przeżycia i wprowadzającego właściwą ich ocenę), gdy bezmyślnie przyzwala się na niekontrolowany dostęp do mediów pokazujących przemoc, jako model rozwiązywania problemów, uzyskujemy pokolenie (dzieci i młodzieży) słabe, bojaźliwe i reagujące w wyniku owego strachu niekontrolowana agresją słowną, fizyczną i psychiczną. Słaby człowiek jest naładowany agresją, ciągle walczy o utrzymanie swojej pozycji; silny, pewny własnej wartości – jest w stanie zachować zdrowy osąd sytuacji i spokój. Wszystkim nam zależy na tworzeniu pokolenia ludzi mocnych swoją wrażliwością, inteligencją, systemem wartości, a nie agresywnym językiem i siłą mięśni.

Takim czynnikiem modelującym zachowanie jest między innymi sztuka. Wychowanie przez sztukę (a więc teatr, malarstwo, taniec i inne) kształtując wrażliwość, twórczą fantazję, zmysły, talenty, rzeźbiąc ciało i umysł, daje w efekcie wychowania człowieka wszechstronnie wykształconego, empatycznego, umiejącego ukierunkowywać swoje emocje, odreagowywać frustracje i dostrzegać potrzeby innych.

Spójrzmy na sztukę na przykładzie tańca i choreoterapii (taniec szeroko pojęty, nie tylko towarzyski, ale rozumiany, jako ruch przy muzyce lub bez niej i terapia, czyli w wielkim skrócie powrót do siebie). Taniec, jak mówi dr Kappert, to socjalizacja. W tańcu interakcje społeczne zachodzą razem z fizycznym uczeniem się, sprawiają przyjemność. Uczymy się bezstresowo ważnych umiejętności motorycznych, poprawiamy kondycję uwalniając napięcia i odreagowując. Taniec poprawia samoocenę i sam w sobie (dając przyjemność) jest nagrodą. U dzieci uczy oceny sytuacji i realizuje atawistyczną potrzebę zabawy i ruchu w ogóle. Oznacza twórczość, co w sytuacji zalewu mediami może służyć, jako odtrutka.

Jak już powiedziałam wcześniej, przemocy można się bardzo szybko nauczyć? Sztuka ma tę zaletę, że dokonuje korekty agresywnych zachowań bez „grożenia palcem”. W tańcu, dzięki temu, że sytuacje społeczne i emocje są wyrażane przez ciało, dzieci uczą się realistycznie oceniać siebie. Uczą się tego, co piękne i harmonijne, porywające i pozytywne.

W odpowiednio ukierunkowany sposób podczas zajęć z choreoterapii młody człowiek uczy się różnych, adekwatnych do sytuacji zachowań zamiast uniwersalnej przemocy. W praktyce oznacza to, że (jeśli przy okazji zezwolimy sobie na improwizację ruchową) w tańcu terapeutycznym wszyscy mamy podobne możliwości, wszystkich nas obowiązują te same zasady, natomiast cele możemy realizować w sposób indywidualny. Dzięki temu rośnie poczucie wspólnoty, tolerancja i kreatywność, ponieważ natura w człowieku jest wszędzie i u każdego taka sama. Taniec terapeutyczny to demokracja. Każdy pielęgnuje swoja indywidualność. -Każdy może własną miarą mierzyć sukces i porażkę. Każdy może tej miary przestrzegać o ile nie przeszkadza to innym. W tańcu pokazujemy nasze (czasem nieuświadomione) lęki i cierpienia, w tańcu pokazujemy radość. I, ostatecznie, dzięki niemu uczymy się o tym mówić prawdę, bo ciało nie kłamie, słowa często – tak.

Picture of ikarek
ikarek